Księgarnia internetowa Tolle.pl

28 lut 2011

Słowa wypowiedziane vs. tekst pisany


Nawet się nie zorientowałem, jak minął rok od powstania tego dogorywającego dziś bloga. Zajrzałem sobie na początki.. no cóż, poprawiłem formę (nie mnie oceniać treść, hehe) - doszły m.in. linki do wiadomości z Google News, z których chętnie korzystam, by przejrzeć "tematyczne" aktualności.
Rozważałem niegdyś odporność słowa pisanego drukiem wobec ofensywy form elektronicznych. Niespodziewanie "wskoczyła" na mnie, mniej lub bardziej dosłownie, pewna przewaga słowa mówionego nad zapisanym w jakiejkolwiek formie :-) Podobno Sokrates mówił, iż nie pisze, ponieważ słowo zapisane zostaje samo i nie ma później ojca, który by je obronił. Bywa, że człek na egzaminie czy w dyskusji zapomni, co miał rzec, lub powie coś od rzeczy i później żałuje, że nie było możliwości przemyślenia czy riposty na piśmie. A tymczasem owo pismo też może wywieść na manowce - wpierw czytającego, a później niekiedy i piszącego, gdy tamten zechce mu się (tak czy inaczej) przysłużyć. Trudniej też zbadać, czy przypadkiem obrońca nie jest przeciwnikiem ;-)

3 lut 2011

Natura ludzka


Kolejny raz wraca mi "przed oczy" fragment jakiegoś serialu - bodajże "Czas honoru" [piszę "bodajże", bo w przypadku filmów zazwyczaj widzę gdzieś fragment i później mi to wraca, jak coś niedokończonego]. Jedna ze scen charakterystycznych dla filmów dot. okupacji: ktoś kogoś bije, znęca się. Często w takich sytuacjach przypomina mi się słynny "eksperyment więzienny", przeprowadzony niegdyś przez P.Zimbardo na Uniwersytecie Stanforda. Profesor Zimbardo przyjął założenie, iż Niemcy (jako naród) posiadają jakąś specyficzną cechę, wywołującą skłonność do tego rodzaju agresywnych zachowań, które zaowocowały m.in. II wojną światową*, ale przede wszystkim szeregiem postaw, znanych współcześnie właśnie z owych filmów.

Zająwszy się problemem podszedł do sprawy zgodnie z arkanami swej sztuki: stworzył najpierw grupę kontrolną, złożoną z ludzi "normalnych" (znajoma psycholog stwierdziła kiedyś półżartem, że ludzie dzielą się na chorych i nie przebadanych) - w tym przypadku obywateli USA. "Więzieniem" stały się odpowiednio dostosowane uniwersyteckie piwnice, a grupa wspomnianych "normalnych" ochotników została losowo podzielona na "więźniów" i "strażników"; ich zadaniem było wcielenie się w owe role. I cóż.. Eksperyment stosunkowo szybko przerwano, ze względu na pojawienie się zaskakująco brutalnych zachowań tych drugich - tak poskutkował, losowy przecież, podział na oprawców i ofiary.
W tym miejscu - przyznaję - nieco upraszczam, bo też wcześniej wśród "skazanych" pojawiły się różne zachowania "utrudniające" pracę "strażnikom", jednak w ostateczności skala reakcji była nieadekwatna, tym bardziej, iż mieliśmy przecież do czynienia z dobrowolnym uczestnictwem w eksperymencie; idąc tą drogą można usprawiedliwiać sprawców przemocy domowej ("ona mnie sprowokowała").

Znamienne jest, iż Zimbardo zrezygnował z powtórzenia eksperymentu w Niemczech; zorientował się niewątpliwie, że nie narodowość czy rasa (swoją drogą słowo "rasa" w tym kontekście ma specyficzny wydźwięk) wpływa na skłonności do okrucieństwa, lecz specyficzne warunki otoczenia. A z obranej roli trudno wyjść, gdy "wszyscy" (czyli większość reprezentatywna, tudzież "silniejsza") zachowują się podobnie. Można by tu wspomnieć jeszcze o tendencjach do posłuszeństwa wobec władzy, do konformizmu..
I tak to później bywa w życiu codziennym, gdy jedni nad drugimi staramy się swą przewagę wykazać, często - zwłaszcza gdy już się rozpędzimy i głupio się wycofać - sięgając po środki, zachowania nieadekwatne do obiektywnej sytuacji.

Wraca stare pytanie o naturę ludzką: czy człowiek jest zły i tylko staraniami swoimi (choć niekonieczne swymi siłami) zło dobrem zwycięża, czy też jest z natury dobry, a ze złem częstokroć przegrywa? Z góry zaznaczam, iż nie stawiam tu tego pytania. Niemal każdy, w jakimś przynajmniej stopniu, ma własną na nie odpowiedź, ja również. Tak naprawdę nie wiadomo, czy jest ono postawione właściwie.
---------------------------------------------------
*Pomijamy fakt urodzenia Hitlera w Austrii, bo nie o niego samego tu chodzi.