Księgarnia internetowa Tolle.pl

9 sty 2011

O kulturze spożycia


Mam ochotę nawiązać raz jeszcze do tematu poruszonego nieco wcześniej. Odnoszę wrażenie (być może jestem w błędzie), że trochę się pozmieniało w społeczeństwie, a przynajmniej w jego części. Pamiętam zachowania typowe jakieś 15 lat temu (trochę "strzelam") - bardzo często na wielu spotkaniach towarzyskich czy i rodzinnych, alkohol był ważnym elementem. Gdy gospodarz postawił na stole butelkę wódki, nietaktem z jego strony byłoby jej schowanie bez ostatecznego opróżnienia; gdy goście przynieśli butelkę wódki, to wypadało również sięgnąć do barku. Teksty w stylu: "ZE MNĄ nie wypijesz!?" były na porządku dziennym. Wiele przykładów można by przytoczyć..
Obecnie jakby się to uspokoiło (mam tu na myśli przede wszystkim spotkania o charakterze towarzyskim). Niepijący nie musi już tak często tłumaczyć się, że prowadzi, itd. Wprawdzie wypada uzasadnić odmowę, ale nie jest ona już taką obrazą.
To jeden tylko element; kolejny to zmiana profilu spożycia - obserwuję, iż coraz więcej pije się wina, a przede wszystkim piwa, co potwierdzają badania CBOS (zainteresowanych odsyłam do stosownej strony wwww).
Dobra rzecz - takie badania :-D Zacząłem bowiem zastanawiać się, czy moje odczucia to fakt realny, czy może zmieniła się część mojego otoczenia (w sensie zarówno zmiany wewnętrznej tych samych ludzi, jak i zmiany pewnych znajomych na innych? - o ludu, ależ filozofuję..). Z drugiej przecież strony coraz więcej rodzin boryka się z problemem alkoholowym. Ponadto nie trzeba nawet badań, by zauważyć, że obniżył się wiek "inicjacji alkoholowej"..
Tymczasem ja, mogąc wybierać, wybieram te miejsca, w których jest raczej spokojniej, stąd nie widzę wielu innych. Tak więc może i generalnie zmienia się struktura spożywania alkoholu, ale nie zmienia się sam problem jego nadużywania.
Żeby jednak nie kończyć narzekaniem, przytoczę (pewnie nie precyzyjnie, bo już nie pamiętam) słowa naszego znakomitego trenera, ś.p. Kazimierza Górskiego: alkohol jest dla ludzi, którzy potrafią z niego korzystać. Nie twierdzę, że jest on jedynym i wyłącznym autorem tych słów, ale lubię go cytować ;-)

1 sty 2011

Po nocy sylwestrowej



Dzisiaj wyjątkowo nieco poza tematem. Generalnie nie jestem miłośnikiem wielkich zabaw, ale raz na jakiś czas nie zaszkodzi. Grali "Bardowie" - bardzo fajna ekipa; współpracowali niegdyś z Anną Jantar, później zaś występowali m.in. z zespołami "Perfect" oraz "Piersi". Naprawdę dobra muzyka, poza tym wysoki poziom kuchni i obsługi, dobre towarzystwo przy stoliku, a przy dalszych stolikach też OK. Nie było problemów z nachlanymi gośmi, bo impreza na poziomie; zresztą przeważali ludzie w wieku już dojrzałym, jak i starszym, choć i młodych nie brakowało.
Coraz bardziej cenię sobie kulturę i spokój na wszelkiego rodzaju imprezach. Jeżeli ktoś za wskaźnik dobrej zabawy uważa ilość spożytego alkoholu, a kac stanowi nieodłączny element owego kolorytu.. No cóż.
Pokaz sztucznych ogni też niczego sobie (jedna fotka w załączeniu).
Wyjątkowo oberwałem natomiast - jak rzadko kiedy. Najpierw po ścięgnie Achillesa - atak od tyłu ze strony starszego pana; gdyby to był mecz o punkty, sędzia powinien pokazać czerwoną kartkę, a tak, gdy nie zareagował, nastąpiła ponowna próba wyłączenia mnie z gry (tym razem jednak trafił w kostkę). Jakąś godzinę później ostry cios (chyba łokciem) w kręgosłup od miłej pani - to naprawdę poczułem; w dalszej kolejności znów ostro kostka, ale od wewnątrz.. pomniejsze nadepnięcia pomijam. Ot, uroki tańca towarzyskiego... ;-)
Wyszliśmy przed godziną 5.00. Zazwyczaj mam na to ochotę wcześniej, a tu proszę :-)