Księgarnia internetowa Tolle.pl

9 sie 2010

Krzyż niezgody


Muszę przyznać, iż z mieszanymi uczuciami podchodziłem do sprawy tzw. „krzyża smoleńskiego”. Z jednej strony chrześcijanie mają prawo odczuwać zaniepokojenie czy wzburzenie spowodowane kolejnym przykładem usuwania symboli wiary z przestrzeni publicznej (choć generalnie nie o symbol wiary cały ten spór). Nie można zapominać, że te same prawa mają zarówno ateiści, jak i chrześcijanie, z których większość w Polsce stanowią katolicy. Istotny kontekst stanowi tu pamięć po ofiarach katastrofy - bo o to tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Ludzie, którzy przyszli na pogrzeb L.Kaczyńskiego, którzy składali kwiaty - robili to wówczas z własnej woli, za własne pieniądze. Mówimy tu o bardzo dużej liczbie "wyborców" i "podatników".
Z drugiej rodzą się istotne pytania. W tej sprawie doszło przecież do konkretnego porozumienia, które - jak uważam - powinno zadowolić obie strony. Nie zadowoliło pewnej części. Notabene: jakiego krzyża właściwie oni bronią? Drewniany krzyż postawiony przy Pałacu Prezydenckim to nie relikwia, a choćby nawet niewierzący publicznie go zniszczyli (to oczywiście absurd) – samemu Bogu niczego przez to nie są w stanie ująć (byłby to również absurd, nieco innej natury). Sprawa dotyczy uczczenia pamięci ofiar. Czy warto jednak robić tyle zamieszania? Cierpi na nim obraz katolików, po raz kolejny pokazanych w mediach jako oszołomów, ewentualnie obraz opozycji, którą można by posądzić o podburzanie. Mówiąc krótko: cała afera, niezależnie od jej finału, dla chrześcijan może oznaczać zdecydowanie więcej strat niż pożytku. Pamiętać tu trzeba, iż Kościół sceptycznie odniósł się do owej demonstracji wiary.

Jeszcze parę dni temu słowa te puściłbym z tytułem „szopka wokół krzyża”. Ale to było parę dni temu, zanim zobaczyłem tych ludzi oraz to, co się wokół nich dzieje.. Wstrząsnął mną widok chamskich zaczepek ze strony ich „światłych” przeciwników, a jeszcze bardziej fakt, iż nie są to pojedyncze przypadki (jak popchnięcie kobiety – raczej sprawa zwykłego pijaczka), lecz akcje zorganizowane. Mamy zatem z jednej strony ludzi protestujących, ale modlących się, nie zaczepiających nikogo, z drugiej zaś agresywnych, niejednokrotnie pod wpływem alkoholu.
Ktokolwiek doświadczył agresji ze strony drugiego człowieka, wie, że przemoc to nie tylko popchnięcie, uderzenie. Życie pod jednym dachem z alkoholikiem to nie tylko lęk przed użyciem siły: wielu sprawców przemocy nie uderzyło nigdy drugiej osoby, ale ich dzieci czy małżonkowie ze strachem lub choćby tylko niepokojem czekają na ich powrót – niszczyć drugiego człowieka można zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Cytat z miejsca wydarzeń: „Nie śmieję się z Boga, tylko z pani – i sprawia mi to przyjemność”. Te pogardliwe słowa z ust młodej dziewczyny (mam zgoła niechrześcijańską (?) nadzieję, że wspomni kiedyś swoje słowa) muszą boleć, choćby ich adresatka temu zaprzeczała. Jeśli ów krzyż jest tak mało istotny, a wiara zebranych pusta, to skąd tyle nienawiści? Można się z tymi ludźmi nie zgadzać, polemizować – są tam przecież przeciwnicy, którzy podejmują dyskusję na argumenty – taką, jaka przystoi normalnym ludziom, bez prób ośmieszania drugiej strony. Tymczasem jednak dla bardzo wielu to okazja do rozrywki czy dania upustu agresji, której źródeł nie da się zidentyfikować jednoznacznie.

To wszystko można było rozwiązać inaczej; nie mnie orzekać tu o winie, ale i "nieupoważnionym" orzekać o karze. Stało się jednak tak, jak czasem w rodzinie czy miejscu pracy, gdy ktoś powie o słowo za dużo – i nie da się tego cofnąć bez utraty twarzy. Problem w tym, że mamy już do czynienia ze stanem typowym dla rodziny patologicznej. Co znamienne – w sposób bardziej chorobliwy zachowują się jednak ci, którzy mienią się być „normalnymi”.

Boli mnie los owych ludzi, którzy pilnują krzyża, wierząc mocno w słuszność swej sprawy. Nie twierdzę, że trzeba się z nimi zgadzać. Niemniej gdyby byli grupą ludzi agresywnych, nikt nie odważyłby się ich zaatakować. Gdyby byli homoseksualistami (z całym szacunkiem) – również nikt by ich nie ruszył. A tak... kto wie, jak to się skończy.
Wielu z nas chętnie kibicuje tym, którzy są teoretycznie słabsi. Na moim starym klubowym szaliku widnieje tekst: „Wasza nienawiść umacnia naszą wiarę”. Coś w tym jest. Mówiąc na przekór wszystkim - mam nadzieję, że sił im nie zabraknie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz