Księgarnia internetowa Tolle.pl

22 paź 2010

"Ruskie 9 godzin"

Niestety, wytworzyła mi się dłuższa przerwa w blogowaniu i wszystko wskazuje na to, że ów stan potrwa.. Obecnie zaczynam pracę najczęściej ok. 9.00, a kończę nawet o 21.00. Czyli tzw. "ruskie" dziewięć godzin (od dziewiątej do dziewiątej). To są właśnie uroki pracy "na stanowisku kierowniczym" :-/

12 paź 2010

Pół roku od katastrofy


Po raz kolejny ze smutkiem spoglądam na sytuację, jaka wytworzyła się w Polsce od czasu katastrofy pod Smoleńskiem. Wzajemna niechęć i złość istniała już znacznie wcześniej, więc nie jest to sprawa nowa. Nie sposób jednak odczuwać żalu, obserwując atmosferę tamtych dni i porównując ją z zajadłością dni obecnych. Nie jest potrzebne gloryfikowanie ofiar; nie trzeba darzyć sympatią nieżyjącego prezydenta L.Kaczyńskiego. Kiedy mówi się, że Polska poniosła stratę, wystarczy przypomnieć chociażby tylko postacie generałów: Gągora (szef Sztabu Generalnego WP), Potasińskiego (d-ca Wojsk Specjalnych RP) oraz Kwiatkowskiego (Siły Operacyjne) jak zresztą i pozostałych przedstawicieli Sił Zbrojnych (ale ci trzej są mi najbardziej znani). Wprawdzie akurat armia jest przygotowana na takie sytuacje (abstrahuję od faktu, iż np. podczas wojny taki zespół nie wsiadłby do jednego samolotu), to jednak byli to ludzie znaczący dla Polski. Nie sposób porównywać – co się tu i ówdzie czyni – owego wydarzenia do innych katastrof. Wiem, co to ból po stracie bliskiej osoby, ale to nie jest kwestia bólu. Znamienne, że w Katyniu ponieśliśmy – na skalę znacznie większą – stratę o podobnym wymiarze.

Zjednoczenie w narodzie trwało krótko, szybko wróciła zajadłość, z większą nawet siłą. Co jeszcze dojdzie? Wypominanie rodzinom, że nie chodzą w worach żałobnych czy bojkot wyrobów firmy „Wawel”?

Mam nadzieję, że nikogo w tym momencie nie urażę ponad miarę, ale obrazy spod Pałacu Prezydenckiego (i nie tylko tamte) przypominają mi sytuację dziecka, które kurczowo trzyma rozdartego misia, podczas gdy drugie naśmiewa się - tak z niego, jak i z zabawki (bo dla niego ów miś był przecież stary i brzydki). Pierwsze nie pozwala go nikomu dotknąć, drugie drażni je złośliwie, licząc na to, że zrozpaczone zareaguje agresją - krzywdy wielkiej nie jest w stanie zrobić, a będzie można pobiec na skargę do rodziców lub nauczycieli (władze państwowe, media...), co dostarczy okazji do dodatkowego triumfu. Ci zaś nie bardzo wiedząc jak zareagować, reagują różnie, zależnie od tego, jaki mają ogląd sytuacji. Tylko dobry rodzic rozwiąże problem, nie krzywdząc nikogo. Czy naprawdę tak mało ich mamy?

10 paź 2010

"Google News" po lewej

Wstawiłem kolejny ciekawy (tudzież przydatny) bloggerowy gadżet: po lewej stronie dodałem wiadomości z Google News, z interesujących mnie dziedzin. Nie są to reklamy, ale - niestety - mogą się tam takowe trafić; nic na to nie poradzę. Zapewniam, że na tym akurat nie zarabiam ;-)
Zaraz nad owymi newsami umieszczone są tagi wybranych przeze mnie tematów - wystarczy kliknąć i pojawią się wiadomości z żądanej dziedziny. Zaznaczam, iż przedstawione w docelowych artykułach poglądy nie muszą bynajmniej pokrywać się z moimi; nie taki był mój cel.

8 paź 2010

Awanse


Kilkakrotnie w ostatnim czasie gratulowano mi awansu - ludzie życzliwi, choć nie będący w temacie. Nowa firma, stanowisko kierownicze, te sprawy.. Nie chcę tu wnikać w szczegóły, nie o to chodzi. Nawiązuję nieco do wcześniejszej swej wypowiedzi o karierze ("Krótko o debacie politycznej") - taka niby drobna wzmianka na ów temat, ale w moim przypadku, jak się okazuje, dość istotna: ja bowiem nigdzie się nie pchałem.
Wydawać by się mogło, że fajna sprawa - większe możliwości pracodawcy, wyższe zarobki, itd. Sęk w tym, że jednocześnie odeszła stara, dobra ekipa, nie widząc sensu na dalszą "walkę" w tej branży. Sam długo się wahałem, niemal do samego końca..
Pieniądze to nie wszystko, a stanowiska na tabliczce nagrobkowej nie chciałbym mieć wypisanego, heh. Nikt by oczywiście na tak bzdurny pomysł nie wpadł, nawet bez groźby straszenia po nocach przez moje skromne widmo wskutek ewidentnego faux pas - to tylko taka (jak mawiał pewien mój przyjaciel) "metafura".
Największy problem tkwi w czym innym jeszcze: nie da się być w kilku miejscach jednocześnie, doba ma tylko 24 godziny, a (jak napisał mi inny przyjaciel) człowiek nie jest robotem. Mówiąc krótko: muszę najprawdopodobniej zrezygnować z innego zajęcia - bardziej sensownego, bardziej mi bliskiego, ale też absorbującego, a nie będącego źródłem utrzymania. I tak to w życiu bywa...

3 paź 2010

"Nie damy tym ludziom oddechu"


"W walce z dopalaczami, jak będzie trzeba, będziemy działać na granicy prawa."
"Nie damy już więcej tym ludziom oddechu i osiągniemy sukces."
(Donald Tusk)

Dnia 02.10.10 rozpoczęła się zorganizowana akcja, w wyniku której inspektorzy stacji sanitarno-epidemiologicznych zamknęli około 900 punktów sprzedających tudzież produkujących tzw. dopalacze.
W towarzystwie funkcjonariuszy Policji odwiedzili oni ponad 1100 miejsc, w których owe środki sprzedawano lub produkowano. Cała akcja została przeprowadzona na polecenie minister zdrowia Ewy Kopacz; stosowną decyzję wydał Główny Inspektor Sanitarny. Po licznych przypadkach zatruć dopalaczami czas był najwyższy.

Przyznam, iż "zapunktował" u mnie nasz premier - jego słowa brzmią zdecydowanie, brzmią bojowo. Tak miały przecież brzmieć. Oby tylko na brzmieniu się nie skończyło. Troszkę się wprawdzie rozpędził mówiąc "sklepy z dopalaczami w Polsce zniknęły raz na zawsze", bo myślę, że tego problemu nie da się rozwiązać tak łatwo, niemniej warto tę walkę podjąć w sposób konkretny, a opozycja powinna w tym wypadku jasno wyrazić swoje poparcie - o ile, zaznaczam, faktycznie będzie to wyglądało jak należy. Na razie wygląda OK. Zobaczymy co dalej.

To, że w sześciu punktach sprzedaży dopalaczy znaleziono twarde narkotyki nie jest żadnym zaskoczeniem; wręcz dziwić może, iż tylko w tylu przypadkach. Powiedzmy sobie otwarcie: to nie są sklepiki prowadzone przez hobbystów, poczciwych sklepikarzy, czy kogoś w tym stylu.

Przy okazji: nie ma co robić hałasu, że w polskim Ciemnogrodzie broni się wolności; w Finlandii ostro biorą się za nikotynę. Nie wiem, czy nie skończy się tak, jak ze słynną prohibicją (alkoholową), ale to nieco inny temat.

Wracając do dopalaczy, nie przekona mnie argument, że jeśli ktoś chce się truć, to jego sprawa. Wysoce wątpliwe, by choć jedna z osób, którzy zmarły po ich zażyciu, zamierzała popełnić samobójstwo. Wódką też można zapić się na śmierć, ale mało kto jest do tego zdolny za jednym razem, bo wcześniej padnie (no, chyba że zamarznie na ulicy). Nikt nie będzie też wzywał do zakazu sprzedaży noży (bo można się pociąć). Zabawa w tego rodzaju logiczne gierki nie ma sensu w konfrontacji z czystym rozumem, a jeśli ktoś używa takich porównań, to mamy do czynienia z demagogią najgorszego rodzaju. Wspomniane ofiary nie przewidziały skutków, a tego typu nieodpowiedzialność czy (jak kto woli) głupota nie jest i nie może być karana śmiercią. Ludzie handlujący owymi specyfikami mają jednak świadomość potencjalnych skutków i powinni ponieść konsekwencje.

P.S. A że trochę to wszystko pod publikę, wobec zbliżających się wyborów? No cóż, jeśli nie wypali, będzie trudniej się tłumaczyć..