Księgarnia internetowa Tolle.pl

12 paź 2010

Pół roku od katastrofy


Po raz kolejny ze smutkiem spoglądam na sytuację, jaka wytworzyła się w Polsce od czasu katastrofy pod Smoleńskiem. Wzajemna niechęć i złość istniała już znacznie wcześniej, więc nie jest to sprawa nowa. Nie sposób jednak odczuwać żalu, obserwując atmosferę tamtych dni i porównując ją z zajadłością dni obecnych. Nie jest potrzebne gloryfikowanie ofiar; nie trzeba darzyć sympatią nieżyjącego prezydenta L.Kaczyńskiego. Kiedy mówi się, że Polska poniosła stratę, wystarczy przypomnieć chociażby tylko postacie generałów: Gągora (szef Sztabu Generalnego WP), Potasińskiego (d-ca Wojsk Specjalnych RP) oraz Kwiatkowskiego (Siły Operacyjne) jak zresztą i pozostałych przedstawicieli Sił Zbrojnych (ale ci trzej są mi najbardziej znani). Wprawdzie akurat armia jest przygotowana na takie sytuacje (abstrahuję od faktu, iż np. podczas wojny taki zespół nie wsiadłby do jednego samolotu), to jednak byli to ludzie znaczący dla Polski. Nie sposób porównywać – co się tu i ówdzie czyni – owego wydarzenia do innych katastrof. Wiem, co to ból po stracie bliskiej osoby, ale to nie jest kwestia bólu. Znamienne, że w Katyniu ponieśliśmy – na skalę znacznie większą – stratę o podobnym wymiarze.

Zjednoczenie w narodzie trwało krótko, szybko wróciła zajadłość, z większą nawet siłą. Co jeszcze dojdzie? Wypominanie rodzinom, że nie chodzą w worach żałobnych czy bojkot wyrobów firmy „Wawel”?

Mam nadzieję, że nikogo w tym momencie nie urażę ponad miarę, ale obrazy spod Pałacu Prezydenckiego (i nie tylko tamte) przypominają mi sytuację dziecka, które kurczowo trzyma rozdartego misia, podczas gdy drugie naśmiewa się - tak z niego, jak i z zabawki (bo dla niego ów miś był przecież stary i brzydki). Pierwsze nie pozwala go nikomu dotknąć, drugie drażni je złośliwie, licząc na to, że zrozpaczone zareaguje agresją - krzywdy wielkiej nie jest w stanie zrobić, a będzie można pobiec na skargę do rodziców lub nauczycieli (władze państwowe, media...), co dostarczy okazji do dodatkowego triumfu. Ci zaś nie bardzo wiedząc jak zareagować, reagują różnie, zależnie od tego, jaki mają ogląd sytuacji. Tylko dobry rodzic rozwiąże problem, nie krzywdząc nikogo. Czy naprawdę tak mało ich mamy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz