Księgarnia internetowa Tolle.pl

4 sie 2010

Dopalacze jak wiatraki?


Ostatnio dużo pisze się o szkodliwości tzw. dopalaczy. Ok. m-ca temu bodajże Rada Miasta wystosowała (odczytany w kościołach) apel do posiadaczy lokali, by nie wynajmowali ich na tego rodzaju działalność „kolekcjonerską”. Wcześniej podjęta została uchwała o zakazie handlu tymi specyfikami – rzecz jasna, uchylona przez wojewodę, jako bezpodstawna. Przypuszczać można, iż owa decyzja wojewody nie była niespodzianką dla władz miasta – chodziło raczej o sygnał: „jesteśmy przeciw”. Złośliwi twierdzą, iż chodziło o alibi…
Dość jednak, że walka owa pod względem skuteczności jest nieco podobna do walki z wiatrakami. Wiadomo – pecunia non olet. Porównanie może nie do końca fortunne, bo jednak Don Kichot atakował coś nie tylko nieszkodliwego, ale wręcz pożytecznego. Tymczasem „dopalacze” to wbrew pozorom całkiem inna para kaloszy. Notabene, już sam fakt zawoalowania przedmiotów owego handlu pod nazwą „artykuły kolekcjonerskie” (choć i takowych oczywiście tam nie brakuje) budzić mógłby konsternację u kogoś nie zorientowanego w temacie – skoro nie ma w tym nic złego, dlaczego nie nazwiemy tego po imieniu? I w tym rzecz…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz